Jądro ciemności (Pięć smaków 2011)

Data:

Każdy kinoman lubi wyjść z kina z umysłem jeszcze oglądającym film. Lubimy, gdy reżyserzy nie dają nam prostej rozrywki, tylko zapraszają do środka, zadają pytania i zmuszają nas do odpowiedzi.

„Kołysanka z Phnom Penh” to taki właśnie film. Wciąga, opowiada, wypluwa. Każe stanąć po którejś ze stron. Poznajemy Ilana, Izraelczyka, który wylądował w Kambodży w poszukiwaniu lepszego życia. Zamiast tego znalazł się w prawdziwym piekle, z którego nie ma ucieczki. Żyje z kobietą, Saran, i kilkorgiem dzieci – najmłodsze jest ich, reszta z poprzednich „związków” jego partnerki.

Ilan zarabia wróżąc z kart tarota na 51-ej ulicy. Przychodzi tam w nocy, kiedy jest największy ruch. Dookoła panuje niesamowity zgiełk, ulica jest oświetlona czerwonymi neonami, a wśród turystów i mieszkańców spacerują dziesiątki prostytutek. Wśród nich, pod płotem, siedzi Ilan, wraz z Saran i dziećmi.

Bohater nie żali się na swój los, nie prosi o pomoc, stara się zachować godność. Ale „Kołysanka...” wzbudza w widzu uczucie klaustrofobii, zamknięcia w tej pułapce. Ilan jest bohaterem tragicznym – zostawienie Saran i dzieci na pastwę losu skończyłoby się dla nich fatalnie; z drugiej strony, pozostanie w Phnom Penh nie daje szans na lepszy los. Film został o tyle dobrze zrealizowany, że sam prowadzi nas do takich wniosków. „Kołysanka z Phnom Penh” przedstawia raptem kilka dni z życia Izraelczyka, ale mimo to jego położenie jest jasne.

Pułapkę dopełnia wrażenie wyobcowania; Ilan nie potrafi mówić po khmersku, więc porozumiewa się z Saran w języku angielskim, którego ona z kolei nie zna prawie w ogóle. Mamy więc parę ludzi skazanych na siebie, którzy nie potrafią do siebie dotrzeć. Jak można mówić o miłości, dzielić się zmartwieniami, pytać, jeśli zna się nie więcej niż 20 słów w danym języku? Prowadzi to do groteskowych wręcz scen. Ilan jest też dobrym – w pierwotnym znaczeniu tego słowa – człowiekiem. Mimo wielkiej niedoli, nie tylko dba, na tyle na ile może, o rodzinę, ale jest także opanowany i bezkonfliktowy.

Kontrastuje tym samym z Saran, która jest jego totalnym przeciwieństwem. Zdaje się nie doceniać Ilana, albo jest po prostu zmęczona swoim życiem „na kocią łapę”. Punktem kulminacyjnym w zarysowaniu ich relacji jest ich kłótnia przed wejściem do domu. Przeraża moment, w którym Ilan nagle wybucha. Wtedy właśnie zdajemy sobie sprawę, jak beznadziejna jest jego sytuacja; on po prostu nie może już wytrzymać. Jest na skraju załamania nerwowego, miewa „tiki”, wydaje się, że czasami traci kontakt z rzeczywistością.

Debiut dokumentalny Pawła Kloca zachwyca także od strony realizacyjnej; świetne zdjęcia świadczą o kunszcie operatorskim Przemysława Niczyporuka. Film został także bardzo ciekawie zmontowany. Połączono ze sobą trzy wątki – życie w Phnom Penh, podróż na wieś, do rodziców Saran, oraz sceny z ukrytej kamery, pokazujące tą najgorszą stronę miasta.

„Kołysanka z Phnom Penh” robi piorunujące wrażenie. Jest doskonałym dokumentem, pornograficznie wręcz pokazującym dramat zagubionego człowieka. Stawia nas w niezręcznej sytuacji – ja wyszedłem z kina, i zamyślony, udałem się po prostu do domu. Paweł Kloc wraz z dwuosobową ekipą, z dużo cięższym sercem, wyjechali – „po prostu” – z Kambodży. Ilan tam został. Sam.

Zwiastun:

Wpisuję na listę filmów do obejrzenia. A gdzie Ci się to udało wypatrzyć?

Na festiwalu, mówi tytuł.

Ślepnę na starość :)

Film pozwala widzowi samodzielnie wyrobić sobie zdanie i Ty sobie wyrobiłeś, opowiadając się dość jednoznacznie po stronie Ilana. Dla mnie to nie jest takie oczywiste. Ilan może i jest dobrym człowiekiem, ale zarazem jest nieudacznikiem. Nie powiedziałbym, że robi wszystko co możliwe dla swojej rodziny, bo możliwości na pewno ma większe, tylko ich nie wykorzystuje, trwając przy tej swojej kuriozalnej i niedochodowej pracy.

Cieszę się, że udało Ci się zobaczyć ten film. To, co pisałem o bohaterach, opierałem też na wypowiedziach reżysera; Twoja ocena Ilana jest chyba mimo wszystko nieco przesadzona :)

Nie potępiam go, ale ludzie ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny, Ilan nie jest tylko ofiarą, bo sytuacja w jakiej się znalazł jest po części jego winą i widać, że za bardzo nie umie sobie z nią poradzić. Reżyser jest biały i podobnie jak Ilan nie zna khmerskiego, przez co, odniosłem wrażenie, również nie umiał nawiązać kontaktu z tą dziewczyną. Znamy więc w filmie tylko punkt widzenia Ilana, bo tylko ten poznał sam reżyser.

Dodaj komentarz